Kluby gier planszowych a wydawnictwa. Część 3

DZIERŻYCIELE

Życie klubu gier planszowych jest jak moneta, ma dwie strony. Po jednej my, po drugiej najczęściej ci nieco mityczni – oni. Wydawnictwa. Dzierżyciele upragnionych planszówek, którzy się nimi łaskawie dzielą, albo wręcz niełaskawie – nie. Wobec tych wydawnictw potrafimy mieć całą gamę uczuć – od wdzięczności za szybki i krótki gest życzliwości po paroksyzmy gniewu na mniej lub bardziej uprzejmą odmowę czy wręcz absolutne zignorowanie – bo pisałem, a nawet nie raczyli odpisać. Nie możemy się oszukiwiać, wobec wydawców prowadzący kluby gier planszowych żywią uczucia niekiedy co najmniej ambiwalentne. Mamy do nich prawo, te uczucia są ludzkie, bardzo ludzkie.

Ale… Dzierżyciele to też ludzie, tylko i aż. Budowanie relacji z nimi wymaga dojrzałości – i to, paradoksalnie, przede wszystkim po naszej stronie. Bo oni, ci pracownicy czy właściciele wydawnictwa, mają ściśle określone cele – ich zadaniem jest produkowanie gier i zarabianie na nich. I dopiero przy tej okazji realizują działania, które budują pozytywny obraz marki, kojarzony z dobrocią, hojnością, opiekuńczością. Wspieranie klubów gier planszowych jest dla tych firm o tyle ważne i cenne, o ile przekłada się na siłę produktu na rynku. Nie można przecież zarabiać wydając w nieskończoność, to byłoby nielogiczne, szalone, samobójcze. Przyznajmy się, że czasami o tych uwarunkowaniach praktycznych zapominamy, prawda? Są w życiu dobroć i uprzejmości, których nie da się oddzielić od sfery wzajemnych interesów i korzyści.

W ostatnich tygodniach przed napisaniem tego tekstu miałem okazję do wielu rozmów z przedstawicielami wydawnictw i poznania tego zupełnie dla nas innego, niekiedy może obcego punktu widzenia.

Między dzierżycielami i nami potrafi być sporo żalu i frustracji. To niestety prawda – choć zwykle rozumiemy ją w kategorii półprawdy zaledwie – to znaczy całkiem jednostronnie. Tymczasem pełna prawda jest taka, że ten żal i frustrację czują też oni, po tej drugiej stronie. Niektórzy wręcz bardzo osobiście, szczególnie ci pracownicy wydawnictw, którzy bardzo utożsamiają się z marką, dla której pracują (czyli w polskich realiach – zdecydowana większość ludzi z branży). Powody mogą być różne: rzadziej nieprzyjemny mail, który przyszło przeczytać – prowadzący klub nie mają tu na szczęście dużego pola do popisu, bo zwykle stoją na pozycji proszących. Częściej to rzucony na szybko negatywny, jakiś niepotrzebnie roszczeniowy, niekiedy wręcz niesprawiedliwy, pachnący agresją słowną komentarz w mediach społecznościowych. A w tych – jak wszyscy wiemy – zbyt rzadko wciska się emocjonalne hamulce.

Z takich najciekawszych wyjawionych mi frustracji przedstawicieli wydawnictw była… niemożność odpowiedzenia pozytywnie na prośbę klubu. Sic! Jak tak pomyśleć, to właściwie wcale nie takie szokujące, ale kto się na co dzień wczuwa w emocje pracownika któregoś z mniejszych wydawnictw, które budżet na rozdarmoszki mają mocno ograniczony?

Dlaczego o tym także piszę? Bo chciałbym, żeby każdy prowadzący klub był w stanie zdać sobie sprawę z tych mechanizmów, którymi rządzą się relacje klub-wydawnictwo – na wypadek, gdyby były dla niego wciąż jakieś nieuświadomione. To ważne! Nie ma szans na dobrą współpracę, gdy nie będziemy rozumieli potrzeb wszystkich stron danego projektu, a prowadzenie klubu jest niczym innym jak projektem – do którego zapraszamy – czasem mniej, czasem bardziej chętne wydawnictwa, a te stają się wtedy albo współrealizatorami, albo przynajmniej sojusznikami naszych działań.

My, prowadzący kluby, z racji tego, że jesteśmy współodpowiedzialni za relacje partnerskie – bo funkcjonujemy jako pośrednicy między wydawnictwami i naszymi graczami w klubach – nie jesteśmy też zwykłymi użytkownikami mediów społecznościowych. Dlatego na przykład sytuacje dla wydawnictw krytyczne powinniśmy umieć postrzegać jako problemy przyjaciół, zespołów ludzi, którzy po prostu czasami popełniają błędy – i w dyskusjach publicznych zachować szczególny dystans emocjonalny i oględność w wyrażaniu swoich opinii. Bo inaczej stajemy się współwinni hejtu, słownych linczów, budowania negatywnych emocji wokół kwestii, które okazują się i tak już wystarczającymi problemami. Taka współwina nie jest dowodem partnerstwa. Już chociażby moralnie. Myślę, że większość z nas potrafiłaby od zaraz wskazać przykłady takich dyskusji w grupach i na forach planszówkowych, które niepotrzebnie daleko wykraczały poza sedno sprawy. Czy brali w nich udział przedstawiciele klubów i w jakim charakterze, się nie wypowiem, bo to to oczywiście prywatna odpowiedzialność każdego osobiście.

W grupie Kluby Gier Planszowych jak dotąd udaje mi się pilnować poziomu i tonu emocji, pewnie z czasem będzie to trudniejsze – pewnie tym bardziej, im częściej będą się pojawiać okazje do zdobycia nowych gier do klubów. Już po jednej jedynej Akcji “Pakiety noworoczne” udało mi się zaobserwować zaczątki tego, z czym pewnie będziemy musieli sobie też umieć radzić przy dalszym rozwoju grupy. Szczęśliwie większość naszych własnych frustracji odczytywałam dotąd w wiadomościach prywatnych i nie szły one w przestrzeń publiczną. Szczęśliwie, bo w większości okazywały się nadmuchanymi strachami albo wynikiem niezrozumienia sytuacji czy intencji strony od-wydawniczej. Chwilami po prostu – zwykłą niecierpliwością.

Ci bardziej doświadczeni prowadzący kluby mają na pewno łatwiej, niektóre osoby z wydawnictw znają osobiście, może mają też dobry ogląd na branżę. Zaczynającym z klubami i tym, którzy już działają, ale wciąż szukają nowych możliwości i szerszego wsparcia warto będzie tłumaczyć,jak te relacje mogą i powinny wyglądać.

A jednocześnie zmniejszać dystans między nami a owymi, mitycznymi dzierżycielami. Dlatego od początku bardzo mi zależy, żeby w grupie pojawiali się także pracownicy wydawnictw. Kluby Gier Planszowych, tak jak i każdy pojedynczy klub gier planszowych, to nigdy nie jesteśmy tylko my – oni także mają rolę w naszym projekcie. I tak samo dla nich, ludzi wydawnictw, jest to grupa wsparcia – oraz wsparcie w sensie praktycznym, ułatwiającym pracę z klubami, kontakt czy wymianę informacji, co już ma również miejsce.

cdn.

grafika ilustrująca wpis: itaniumsolutions.org

Dodaj komentarz